Ingulstad Frid - Saga Wiatr Nadziei 17 - Podrzutek, Saga wiatr nadziei

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Frid Ingulstad
PODRZUTEK
Saga część 17.
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Ringstad, wrzesień 1907 roku
Elise zasłoniła usta dłonią i wstrzymała oddech. Zapadła cisza, Peder
przestał krzyczeć. Biegła dalej, choć nogi ciążyły jej jak ołów i z trudem je
za sobą ciągnęła. Przed oczami wirowały jej przerażające obrazy; Peder,
leżący w kałuży krwi na zboczu, a nad nim wściekły byk, który stoi z
pochylonym łbem i grzebie kopytem w ziemi, przygotowując się do ataku.
Wydawało jej się, że to ona krwawi gdzieś w środku i że tak już zostanie
do końca życia. Nie mogła znieść myśli o tym, co spotkało Pedera. Na
pewno długo wołał o pomoc, a nikt nic nie widział i nie słyszał. Został
całkiem sam, śmiertelnie przerażony, patrząc, jak niebezpieczne zwierzę
zbliża się coraz bardziej.
Miły, serdeczny Peder o gołębim sercu. Peder, który zawsze wszystkich
potrafił rozśmieszyć nawet wtedy, gdy byli w najgorszym nastroju. Peder,
który miał tyle zabawnych refleksji i uwag. Peder, który miał tak miękkie
serce, że nie zdeptałby nawet mrówki. Bez niego życie nigdy już nie
będzie takie samo. Nic nie będzie jak przedtem, jeśli Pedera zabraknie.
Elise do końca swego życia nie zazna już radości.
Emanuel i pan Ringstad dotarli już do ogrodzenia. Emanuel przeskoczył
na drugą stronę i zaczął biec na oślep. Pedera nigdzie nie było widać.
Elise z trudem złapała oddech, gdy zatrzymała się koło teścia.
- Widzisz go?
Mówiła głosem piskliwym, płaczliwym, nie do poznania. Pan Ringstad
pokręcił głową.
- Pastwisko jest rozległe.
- Ale musimy tam wejść i go poszukać!
Ringstad nie odpowiedział, Elise nie mogła się oprzeć wrażeniu, że i on
jest przerażony. Jak można trzymać aż tak niebezpieczne zwierzę?
W tej samej chwili spostrzegła ciemne, ogromne zwierzę przy drugim
końcu ogrodzenia.
- Tam jest! Widzę go! - Wdrapała się na ogrodzenie i zawołała pełnym
głosem: - Uważaj, Emanuel! On się zbliża!
Zauważyła, że Emanuel kiwa głową, i zrozumiała, że o to mu właśnie
chodziło. Emanuel zdjął marynarkę i wymachiwał nią. Byk chyba go
właśnie dostrzegł, bo zmienił kierunek i ruszył ku niemu. Elise patrzyła z
narastającym przerażeniem, jak byk zbliża się do Emanuela, podczas gdy
Ringstad pobiegł wzdłuż ogrodzenia w drugą stronę. Domyśliła się,
dlaczego. Teraz, gdy byk zajął się Emanuelem, łatwiej im będzie odnaleźć
Pedera. Pobiegła za nim z nadzieją, że Emanuel zdąży w porę przeskoczyć
przez płot. Trzeba przede wszystkim odszukać Pedera.
Nie mogła złapać tchu, gdy dobiegli do końca żywopłotu. Ringstad
zatrzymał się i zajrzał na pastwisko, spodziewając się, że Peder gdzieś tam
leży, ale chłopca nigdzie nie było.
Elise nastawiła uszu. Usłyszała jakiś dźwięk, cichutkie jęknięcie, gdzieś
w pobliżu. lej spojrzenie zatrzymało się na wielkim zbiorniku na wodę,
utworzonym z kamieni. I od razu zauważyła, że coś się tam rusza.
- Peder! - wykrzyknęła z wielką ulgą. - Widzę go! Schował się za
zbiornikiem na wodę!
Ringstad obrócił głowę i też zawołał chłopca. Po chwili byli już przy
nim.
Peder wypełzł ze swej kryjówki, pomogli mu przedostać się przez
ogrodzenie. Jego niedzielne ubranie było doszczętnie przemoczone i
ubłocone, kolana miał podrapane, twarz spuchniętą od płaczu, a czapkę
gdzieś zgubił. Ale był cały i zdrowy!
Elise przytuliła go z całej siły, płacząc i śmiejąc się na przemian.
- Chyba nigdy w życiu się tak nie bałam!
- Jak mogłeś zrobić coś tak niemądrego! - zdenerwował się Ringstad. -
Rozumu ci brak, chłopcze? Nie słyszałeś, jak mówiliśmy, że nie wolno
wam wchodzić za ogrodzenie?
Zawstydzony Peder pochylił głowę.
Wtedy rozległ się głos Emanuela, który przybiegł przez nikogo
niezauważony.
- Coś mu się stało?
- Nie, na szczęście nie. - Elise uniosła głowę z uśmiechem. - Tylko się
wstydzi.
-I ma powody! - W głosie Emanuela słychać było wzburzenie. Chwycił
Pedera za ramię i potrząsnął nim. - Jak mogłeś wpaść na coś takiego?
Peder nie miał odwagi podnieść wzroku. Pociągał tylko nosem.
- Zgubiłem czapkę - powiedział cieniutkim głosem.
- Jakim cudem mogłeś zgubić czapkę na pastwisku? - Emanuel był
wciąż wściekły.
Peder znów pociągnął nosem.
- Było mi tak wesoło. Podskakiwałem, tańczyłem sobie i podrzucałem
czapkę. No i nagle wpadła za ogrodzenie.
- I stwierdziłeś, że czapka jest ważniejsza niż twoje życie?
- Nie mam innej. Elise by się gniewała. Nie ma pieniędzy na nową.
Elise znów go przytuliła.
- Emanuel się zdenerwował, bo bał się o ciebie. Pan Ringstad też. Jeśli
ładnie wszystkich przeprosisz, pobiegniemy z powrotem do dworu, żeby
uspokoić panią Ringstad.
Peder wyciągnął brudną dłoń, ukłonił się uroczyście i wydukał:
- Przepraszam, panie Ringstad. Nie chciałem być nieposłuszny. -
Podniósł zapłakaną i zatroskaną twarz. - Teraz pewnie nie będę mógł
zostać stajennym.
Elise zauważyła, że panu Ringstadowi zalśniły oczy. Rozczochrał
Pederowi niesforną grzywkę i powiedział z pewnym wzruszeniem:
- Myślę, że jednak potrzebuję chłopca stajennego. No i nie będę się
musiał martwić, że on zbliży się do naszego groźnego byka. W każdym
razie na początku.
W tej samej chwili z drugiej strony nadbiegli Evert i Kristian. Pomylili
zapewne kierunki, wydawało im się, że pastwisko jest po drugiej stronie.
Zatrzymali się przy nich prawie bez tchu.
Kristian spojrzał na brata z rezygnacją.
- Czemu byłeś taki głupi?
Elise wyjaśniła, co się wydarzyło.
Kristian otworzył szeroko oczy ze zdumienia.
- Jak ci się udało przed nim uciec?
- Przelazłem przez kamienie na brzeg zbiornika na wodę, ale gdy on
zaczął węszyć tuż koło mojej głowy, przestraszyłem się i przeszedłem
przez wodę na drugą stronę. Tam nie mógł się już dostać.
Elise obawiała się reakcji pani Ringstad. Skoro tak łatwo traci
panowanie nad sobą, to pewnie zruga Pedera. Ale ku zdumieniu Elise pani
Ringstad nie powiedziała ani słowa. Gdy Emanuel wyjaśnił jej, co się
zdarzyło, spojrzała na Pedera znacząco, ale reprymendę skierowała do
swego męża.
- Zrozumiałeś chyba wreszcie, że musimy się pozbyć tego byka.
Przed wyjazdem Elise udało się zostać na chwilę sam na sam z teściem,
podczas gdy teściowa z Emanuelem poszli na strych szukać starych
zabawek. Elise dostała parę dni temu kilka egzemplarzy swojej książki i
teraz podała jeden z nich panu Ring-stadowi.
- Ty podsunąłeś mi pomysł, bym zaczęła pisać. Pomyślałam więc, że się
pewnie ucieszysz, gdy się dowiesz, że wydałam swoją pierwszą książkę.
Zauważyła, że go to poruszyło.
- Peder mówił mi o tym, ale nie byłem całkiem pewien, czy nie
fantazjuje. Naprawdę udało ci się wydać książkę?
- Ale nie w Norwegii, tylko w Danii. Spojrzał na nią ze zdumieniem.
- Co cię skłoniło, żeby tam posłać rękopis?
- Nie przyjęło go norweskie wydawnictwo. Przyjaciel rodziny poradził
mi spróbować szczęścia w Kopenhadze. Wybierał się tam właśnie i
zaproponował, że zabierze moją książkę.
- I opublikowali ją! No nieźle! Moje gratulacje, Elise! Naprawdę sobie
na to zasłużyłaś. Muszę powiedzieć, że mi zaimponowałaś. Wiedziałem,
że jesteś utalentowana, ale nie przypuszczałem, że uda ci się wydać
książkę. Gdy podsunąłem ci myśl, żebyś spisała wszystkie swoje bolesne
przeżycia, chodziło mi przede wszystkim o to, że to ci pomoże. A teraz
naprawdę mogę to przeczytać? - zapytał z uśmiechem.
- To dla ciebie. Dostałam kilka autorskich egzemplarzy. Muszę jednak
dodać, że to nie jest książka o mnie, ale o ludziach, których znam albo
których kiedyś spotkałam. Chciałam przede wszystkim opisać, co to
znaczy być młodą, samotną i bezrobotną kobietą w Kristianii. I co to
znaczy być samotną matką, która pracuje w fabryce. Jest takich wiele. Jest
też wiele domów, w których ojciec rodziny ciągle pije. To smutne, ale
prawdziwe historie. Emanuel uważa, że nie będziesz chciał czytać takich
ponurych opowiadań, ale ja jestem innego zdania.
- Ma się rozumieć, że chętnie przeczytam to, co napisałaś, nie
rozumiem, jak Emanuel mógł w to powątpiewać. Zdaję sobie sprawę, że w
stolicy jest wiele nędzy, o której elity nie chcą nawet słyszeć. Dlatego
doceniam to, że postanowiłaś spróbować zwrócić uwagę na te bolesne
sprawy. Musisz się jednak liczyć z oporem.
Pokiwała głową.
- Jestem tego świadoma, już zresztą tego doświadczyłam. Na szczęście
pisałam pod pseudonimem. Mój szef przeczytał recenzję, opartą na
recenzji z duńskiej gazety. Krytyk ocenił książkę, choć jej nie czytał. A
mój szef mówił z oburzeniem o norweskim autorze, który pisze o czymś, o
czym nie ma pojęcia. Choć sam jest majstrem w przędzalni, niewiele wie o
swoich robotnicach. Emanuel także się obawiał, że spotka mnie tyle
krytyki, że odbierze mi to wiarę w siebie.
Ringstad poklepał ją delikatnie po ramieniu.
- Nie przejmuj się krytykami, Elise! Duńskie wydawnictwo nie
wydałoby książki, gdyby uznało, że jest nic niewarta. Jeśli spotkają cię
szyderstwa i kpiny, powiedz sobie, że tak reagują ludzie, którzy nie mają o
tym pojęcia, albo ci, którym doskwierają wyrzuty sumienia. A to znaczy,
że coś osiągnęłaś.
- Będę o tym pamiętać - odparła z uśmiechem.
- Dziękuję ci za książkę i za zaufanie. Bardzo się cieszę na tę lekturę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • queen1991.htw.pl