Ingulstad Frid - Saga Wiatr Nadziei 29 - Dzień Sądu, OSTATNIO DODANE, Romanse

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
FRID INGULSTAD
DZIEŃ SĄDU
1
Kristiania, kwiecień 1910 roku
- Nie! - krzyknęła Elise i zasłoniła usta dłonią. - To nie może być prawda! Powiedz, że to
nieprawda!
Hilda dyszała ciężko.
- Pokojówka znalazła rano list w jego pokoju, nie spał w domu. - Wyciągnęła zwitek
papieru z kieszeni płaszcza i podała jej.
Elise przeczytała liścik, wstrzymując oddech.
Wybaczcie mi. Nie mogę czekać do osiemnastego maja. Nie wytrzymuję myśli o tym, co się
ma wydarzyć. Kristian.
- Czekać do osiemnastego maja? - Elise próbowała zebrać myśli.
- Nie rozumiesz? - Hilda była bliska histerii. - Uwierzył w teorie spiskowe na temat dnia
sądu! W to, że kometa uderzy w ziemię osiemnastego maja! Ta myśl tak go przeraziła, że posta-
nowił sam się zabić. Wniosę oskarżenie przeciwko temu kaznodziei! - dodała wzburzona. - Jest
winien śmierci Kristiana.
Johan odstawił filiżankę z kawą i podniósł się.
- Szukaliście go? Nie ma pewności, że udało mu się to zrobić. Hilda posłała mu zdziwione
spojrzenie.
- Ale przecież nie spał tej nocy w swoim łóżku.
- Ale nie wiadomo, czy coś sobie zrobił. Miałem kiedyś w klasie chłopaka, który chciał się
zabić i dokładnie to sobie zaplanował. Został na szczęście znaleziony, zanim udało mu się to zrobić.
Hilda wodziła bezradnie wzrokiem od Johana do Elise.
- Ale...
Nie zdążyła powiedzieć więcej, bo Johan już szedł w stronę drzwi.
- Wiesz, gdzie mieszka ta Svanhild? Każ woźnicy jechać tam tak szybko, jak to tylko
możliwe!
Hilda w końcu zrozumiała. Uniosła spódnicę i wybiegła. Nim Elise zdążyła pojąć, co się
stało, drzwi się za nimi zamknęły. Chwilę później usłyszała, że wóz odjeżdża. Hugo spojrzał na nią
zdumiony.
- Ciocia Hilda nie napije się kawy?
- Nie dzisiaj, mój drogi. Jest nieco zajęta. Spojrzała przed siebie, myśląc o słowach Hildy.
Kristian postanowił odebrać sobie życie!
Ze strachu przed tym, co się wydarzy, gdy kometa
uderzy w ziemię. Ale nie tylko dlatego, że o tym czytał! Poczuła, jak ogarnia ją wściekłość, a serce
mocniej bije. Hilda miała rację. Wszystkiemu winne były te oświecające spotkania, kaznodzieja,
szaleni ludzie wołający
Amen
i
Alleluja
, a także Svanhild. Z pewnością go namawiała, a ponieważ
był zakochany, udało jej się na niego wpłynąć. Nie był w stanie dłużej wytrzymać.
Wstała, podeszła do pieca i dorzuciła do ognia kawałek drewna. W uszach jej szumiało, a
oddychanie sprawiało jej ból. Kristiana już z nimi nie było. Cichego, pracowitego, zdolnego
Kristiana. Niedługo miał być konfirmowany i skończyć szkołę. Miał przed sobą świetlaną
przyszłość. Ze swoją przytomną głową, pracowitością i godną podziwu siłą woli mógł w życiu
wiele osiągnąć.
Gdyby nie spotkał Svanhild, nigdy by się to nie wydarzyło. Przypomniała sobie tamten
jesienny wieczór, dzień po nagłym pojawieniu się dziadka, gdy Kristian przyszedł przemoczony i
spytał, czy może wejść. Przez cały dzień siedział przy grobie matki i modlił się o pomoc. Johan
powiedział, że być może matka mogła dla niego zrobić teraz więcej, niż wtedy, gdy żyła.
Chyba tak się jednak nie stało, żadne nadprzyrodzone siły nie pomogły Kristianowi.
Stopniowo był ściągany coraz głębiej w ciemną otchłań, gdzie nie było miejsca na śmiech i radość,
był tylko bezgraniczny lęk przed tym, co miało nadejść.
Chciała płakać, ale czuła, jakby jej łzy wyschły. Myśl o rozpaczy Kristiana była nie do
wytrzymania. Powinna była częściej z nim rozmawiać, odwiedzać go u Hildy, próbować skierować
jego myśli na inne tory. Zamiast tego żyła losami zmyślonych postaci i próbowała rozwiązywać ich
problemy.
Zaledwie poprzedniego dnia Hilda odwiedziła ich i podzieliła się z nią swoimi obawami o
Kristiana. Dlaczego żadne z nich nic nie zrobiło? Dlaczego nie wyczuli powagi sytuacji?
Gdyby zareagowała natychmiast, może dałoby się temu zapobiec. Powinna była natychmiast
udać się na wzgórza Aker, a gdyby go tam nie znalazła, pójść do domu modlitewnego na
Hausmannsgate i zrobić to, co bezskutecznie usiłował zrobić kierownik fabryki. Nie powinna się
gniewać, tylko poprosić go grzecznie, żeby poszedł z nią. Powiedzieć, że musi z nim porozmawiać
o czymś ważnym. Kristian zawsze był posłuszny, poszedłby za nią, gdyby poprosiła go w
odpowiedni sposób. Jak zauważył kiedyś Johan, Paulsen i Kristian za bardzo się od siebie różnili,
żeby móc się nawzajem zrozumieć.
Jensine pociągnęła za jej fartuch.
- Sine pić.
- Zaraz dostaniesz mleko. - Sięgnęła po dzbanek z mlekiem i nalała jej pełny kubek. Miała
wrażenie, jakby znajdowała się poza swoim ciałem. Jensine się oblała, mleko spływało po jej
ubraniach.
- Musisz jej pomóc - upomniał ją Hugo.
Elise zdjęła z wieszaka czyste ubranie, kucnęła i zaczęła przebierać córkę bez słowa. Hugo
stał zamyślony i przyglądał się im.
- Dlaczego jesteś taka dziwna?
Jego słowa coś w niej poruszyły. Zakryła twarz dłońmi, schyliła głowę i wybuchła płaczem.
Nagle poczuła dotyk drobnej dziecięcej rączki na swojej głowie.
- Nie płacz, bo ja też będę płakał - załkał Hugo, a zaraz po nim zaczęła płakać Jensine.
Opanowała się i objęła ich oboje.
- To nic takiego, jestem po prostu zmęczona.
- Możesz się położyć w moim łóżku, a ja popilnuję Jensine. Uśmiechnęła się przez łzy.
- Dobry z ciebie chłopiec, Hugo. Niedługo przyjdzie Dagny, będę mogła wtedy chwilę
odpocząć, a wy pójdziecie się pobawić. - Podniosła się. - Pójdę tylko na chwilę po coś do sypialni.
Wyszła z kuchni i zamknęła za sobą drzwi. Położyła się na łóżku, ukryła twarz w poduszce i
płakała tak, jakby miało jej pęknąć serce. Jak mogła dalej żyć, mając Kristiana na sumieniu?
Uważała się za dobrą matkę dla chłopców, była dumna z siebie za to, że wzięła za nich
odpowiedzialność, kiedy matka ich zawiodła, i sądziła, że zrobiła wszystko, co w jej mocy.
Mimo to Kristian postanowił przeprowadzić się do Hildy i jej męża, zapewne nie tylko ze
względu na piękny dom i dobre jedzenie. Musiało w tym być coś więcej. Może miało to jakiś
związek z nią. Krytykował ją za to, że ponownie wyszła za mąż. Być może domyślił się, że kochała
Johana, gdy była jeszcze żoną Emanuela, i w głębi duszy miał jej to za złe. Poza tym zdawał się być
nieco zazdrosny o Pedera, któremu poświęcała więcej uwagi.
Poczuła nieprzyjemne ukłucie wyrzutów sumienia. Czyżby go zawiodła? Zawsze potrafił
sobie poradzić sam, nigdy nie potrzebował pomocy w lekcjach ani w niczym innym. Peder za to
prawie niczego nie potrafił zrobić samodzielnie. Mimo to Kristian mógł się czuć pominięty.
Ponownie napłynęły jej do oczu łzy. Płakała tak mocno, że aż trzęsło się łóżko.
Powstrzymał ją jakiś odgłos. Spojrzała w kierunku drzwi i zauważyła, że klamka się
porusza. Najwyraźniej Hugo próbował bezskutecznie otworzyć drzwi. Podniosła się szybko,
wytarła oczy brzegiem fartucha i otworzyła mu.
- Już idę, Hugo.
- Miałaś po coś pójść. - Spojrzał na nią zdziwiony.
- Tak, szukałam rajstop, ale ich nie znalazłam.
- Wiszą na sznurku.
- Dobrze, że to zauważyłeś. Czy Dagny już przyszła? Pokręcił głową,
- Jensine wylała mleko na podłogę. Elise westchnęła z rezygnacją.
- Nie rozumiem, dlaczego ona to robi. Przecież wie, że tak nie wolno.
- Zdenerwowała się, bo długo cię nie było.
Jensine stała na środku pokoju z pustym kubkiem w dłoni i posyłała Elise przepraszające
spojrzenie.
- Nieładnie, Jensine! Nie wolno wylewać mleka! Mleko kosztuje, a poza tym spójrz na
swoje ubranie. Znowu jesteś mokra i nie mam już w co cię przebrać. -Jej głos był o wiele surowszy
niż zwykle, ale nie potrafiła się opanować.
Usta Jensine zaczęły drżeć i po chwili ponownie się rozpłakała. Elise westchnęła, sięgnęła
po ścierkę i zaczęła czyścić jej sukienkę. Następnie objęła ją mocno.
- No już, moja mała. Mama się nie gniewa, jest tylko zmęczona - mruknęła. - Słyszę jakieś
kroki na zewnątrz, może to Dagny.
Jensine natychmiast przestała płakać i wyrwała się.
- Sine pobawi się z Dagny. Dagny wpadła do środka.
- Widziałam powóz twojej siostry, jak pędził po ulicy. Coś się stało?
- Gdzie go widziałaś?
- Przy moście Beierbrua. Stałam na dziedzińcu w fabryce i rozmawiałam z panią Gulliksen.
Była na mnie zła, bo nie miałam czasu, by umyć schody.
W tej samej chwili Elise poczuła silny skurcz w dole brzucha i skuliła się.
- Zabierz dzieci na zewnątrz, Dagny. - Ból sprawiał, że jej głos brzmiał obco. - Jest piękna,
wiosenna pogoda. - Zamilkła i zacisnęła zęby. - Czy mogłabyś poprosić panią Børresen, żeby tu
przyszła? Muszę z nią o czymś porozmawiać.
Dagny przyjrzała jej się.
- Dziecko jest w drodze? Mam pójść po Lagertę? Pokiwała głową. Podeszła z trudem do
ławy i usiadła.
Dobry Boże, to dwa tygodnie za wcześnie i na dodatek nie ma Johana!
Łzy popłynęły jej po policzkach i nie miała nawet siły ich obetrzeć.
I jeszcze na dodatek Kristian odebrał sobie życie, nie wytrzymam tego!
- Pójdę najpierw po panią Børresen! - Dagny ruszyła do drzwi, najwyraźniej przestraszona
płaczem Elise.
Hugo i Jensine stali, wpatrując się w nią.
- Dalej jesteś zmęczona? - spytał nieśmiało Hugo. Spróbowała się uśmiechnąć.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • queen1991.htw.pl