Ingulstad Frid - Saga Wiatr Nadziei 15 - Tęsknota, Wiatr Nadziei 1-39 KOMPLET!!!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
FRID INGULSTAD
TĘSKNOTA
Saga Wiatr Nadziei
część 15
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Kristiania, marzec 1907 roku
Elise otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale ze ściśniętego gardła nie mogła wydobyć
słowa. Patrzyła oniemiała na nowego przyjaciela Emanuela i nogi się pod nią ugięły. Chwycił
ją przeraźliwy strach, serce łomotało jej w piersi, a w głowie kłębiły się najkoszmarniejsze
myśli.
- Ale... Może się nie zrozumieliście? - wykrztusiła wreszcie z siebie. - Może czeka na
ciebie w innym miejscu?
Paul Schwencke pokręcił głową.
- Umówiliśmy się przed wejściem. Gdy go tam nie zastałem, wszedłem na wszelki
wypadek do środka, a potem przeszukałem całą restaurację. Wydało mi się w najwyższym
stopniu dziwne, że Emanuel nie przyszedł, bo odniosłem wrażenie, że bardzo się ucieszył z
mojej propozycji, by napić się kawy w Hasselbakken, a potem odbyć przechadzkę na
Wzgórze Świętego Jana. Dziś wieczorem miał się odbyć ciekawy koncert w muszli koncerto-
wej.
Elise gorączkowo doszukiwała się jakiegoś wyjaśnienia, nie dopuszczając nawet do
siebie myśli, że Emanuel znów uciekł po kryjomu.
- Może coś się wydarzyło w jego rodzinie? Może pogorszył się nagle stan zdrowia
jego mamy?
- Pomyślałem sobie dokładnie to samo, bo wspominał mi o chorobie matki.
Zapytałem więc pannę Carlsen, czy Emanuel otrzymał z domu jakiś telegram. Niestety,
Carlsenowie nic nie wiedzą, choć pogorszenie zdrowia pani Ringstad uważają' za mało
prawdopodobne. „Wiedzielibyśmy wówczas coś o tym, bo przecież Ringstadowie są naszymi
bliskimi przyjaciółmi”, oświadczyła mi panna Carlsen.
Nagle Elise przypomniała sobie wyraz twarzy Emanuela, gdy zobaczył list od Johana.
Czy to możliwe, aby wywołał w nim taką złość i zazdrość? Przecież powiedziała mu, że
może sobie przeczytać! Tyle że jemu nie pozwalała na to duma. Może pomyślał, że w liście
jest coś więcej niż tylko informacje dotyczące rękopisu. A może w ogóle mu się nie
spodobało, że to Johan załatwiał jej sprawy, a nie on.
Odgoniła jednak tę myśl. Nawet gdyby obudziła się w nim zazdrość, to z tego powodu
z pewnością nie zawiódłby Schwenckego. Nie! Musi być jakaś inna przyczyna. I to ważna,
skoro Emanuel nie dotrzymał umowy.
- Nic z tego nie rozumiem, panie Schwencke. Coś się musiało zdarzyć - odezwała się
wreszcie Elise. W ustach jej zaschło i z trudem poruszyła językiem. - Bardzo mi przykro, że
zmarnował pan sobie wieczór, jestem jednak pewna, że da się to jakoś wyjaśnić. Gdy tylko
Emanuel się pojawi, przekażę mu, że pan tu był. A może wolałby pan wejść i poczekać?
Schwencke pokręcił głową.
- Dziękuję za zaproszenie, ale chyba wrócę do domu. Emanuel wie, gdzie mieszkam.
Uchylił kapelusza, odwrócił się i wyszedł.
Wróciły z Hildą do środka, a Reidar spojrzał na nie zdziwiony. Zapewne słyszał całą
rozmowę.
- To dziwne - odezwał się z namysłem. - Niemożliwe, by Emanuel nie dotrzymał
umowy bez jakiegoś ważnego powodu.
Hilda była wyraźnie zdenerwowana.
- Tam, gdzie dziś sprzątałam, słyszałam, że jakiś mężczyzna został pobity przy
moście Bentsebrua. Nieprzytomnego odwieziono go do szpitala.
Elise popatrzyła na nią przerażona i osunęła się na stołek. Nie była w stanie składać
dalej wysuszonego prania.
- Dlaczego od razu wyobrażać sobie najgorsze? - próbował je uspokoić Reidar. -
Może po prostu nieoczekiwanie zjawił się z wizytą jego ojciec?
- Gdyby tak było, Emanuel poszedłby do restauracji Hasselbakken, by powiadomić
Schwenckego o zmianie planów - sprzeciwiła się Elise, a Hilda ją poparła.
- Ale zdaje się, że zaglądał tu w drodze z biura? - zapytała.
- Tak, rozmawialiśmy przez chwilę. Był ożywiony, miał dobry humor i cieszył się na
spotkanie ze Schwenckem.
- Tymczasem Carlsenowie utrzymują, że do nich nie dotarł. Coś się więc musiało
wydarzyć w drodze pomiędzy domem nad rzeką a szczytem wzgórza Aker.
- To niemożliwe - pokręcił głową Reidar.
- Ale kiedyś już Emanuela napadli, i to na parę dni przed ich ślubem! Ktoś go
zaatakował od tyłu tak, że stracił przytomność.
Elise zaprotestowała.
- To całkiem inna sprawa. Wtedy zapewne stała za tym banda Lorta - Andersa, teraz
natomiast nie wydaje mi się, by Emanuel miał jakichś wrogów.
Reidar posłał jej zdezorientowane spojrzenie.
- A kim jest Lort - Anders i co on ma do Emanuela?
- Lort - Anders to stary znajomy Johana. Nie wiem na pewno, podejrzewam jedynie,
że to jego kompani napadli na Emanuela. Wściekli się, że zamierzam poślubić Emanuela,
skoro byłam zaręczona z Johanem, nim trafił do więzienia. Johan i Lort - Anders razem
odsiadywali karę w twierdzy Akershus i żaden z nich nie miał pojęcia, że zostałam
zgwałcona i w wyniku tego zaszłam w ciążę.
- Czyli że ani Johan, ani ty nie mieliście już później z nimi do czynienia?
Pokręciła głową.
- Johan odwrócił się od nich, kiedy zrozumiał, jakie to bandziory. Ja też nie spotkałam
później nikogo z bandy. Nie licząc Ansgara Mathiesena, który też nie chce mieć z nimi nic
wspólnego. To te oprychy podjudziły go, by na mnie napadł, mimo że wiedzieli, iż jestem
narzeczoną Johana, co tylko dowodzi, jacy to ludzie.
- Nie sądzę, by coś usprawiedliwiało tego, który dał się podjudzić - skomentował
sucho Reidar.
- Zgadzam się z tobą, tyle że Ansgar przynajmniej okazał żal i bardzo cierpiał z tego
powodu. Pamiętaj, że dwukrotnie próbował odebrać sobie życie.
- A po co my w ogóle rozmawiamy teraz o Ansgarze? - Hilda najwyraźniej miała dość
wysłuchiwania tej historii. - Zastanówmy się raczej, gdzie jest Emanuel!
Elise wstała i oznajmiła:
- Zajrzę do Anny i Torkilda. Jeśli Emanuel potrzebował jakiejś pomocy,
niewykluczone, że zwrócił się do nich.
- A może jeszcze trochę poczekać? Kto wie, czy lada chwila się nie zjawi? -
zastanawiała się Hilda, ale Elise pokręciła głową.
- Mam przeczucie, że coś się stało.
Nie miała siły wyjawić, co jej się tłucze po głowie. Zastanawiała się, czy Emanuel
nagle nie pożałował swojej decyzji, przekonawszy się po raz kolejny, że nie jest urodzony do
życia nad rzeką.
Co ja teraz zrobię? - myślała gorączkowo. Nie mam pracy, nie wiadomo, czy moja
książka zostanie wydana, a bez dochodów Emanuela nie dam rady wynająć domu na
Hammergaten. Tymczasem Hilda i Reidar liczą na to, że będą mieli cały dom dla siebie,
kiedy wprowadzi się Isac.
- Podejrzewasz, co się mogło stać? - Hilda posłała jej pytające spojrzenie.
- Nie, mam jedynie przeczucie, że coś niedobrego.
W powietrzu czuło się wiosnę. Powiewał łagodny wiaterek, a krzaki bzu obsiadła
gromada świergoczących ptaków. Normalnie cieszyłaby ją każda najmniejsza oznaka
nadchodzącej wiosny, dziś jednak była zbyt zdenerwowana, by to zauważyć. Co się stało? -
zastanawiała się wciąż na nowo. Uciekł? Przydarzyło mu się jakieś nieszczęście? Może Hilda
ma rację, że padł ofiarą jakichś zbirów? W okolicy nierzadko dochodziło do pobić, kręciło się
tu tylu różnych pijaków. Zresztą trudno się dziwić, że niektórzy, żyjąc w biedzie i nędzy,
zdesperowani uciekają się do przemocy.
Strach ją paraliżował. Żałowała, że była dla Emanuela taka surowa. Które kobiety stać
na to, by stawiać mężowi warunki, nim pozwolą mu wrócić do domu? Może tego właśnie nie
mógł znieść i dlatego odszedł?
Jenny opowiadała, że jej matka i kobiety z sąsiedztwa cieszyły się, gdy ich mężowie
znaleźli sobie inną, bo na jakiś czas miały spokój i nie musiały bez przerwy rodzić dzieci.
Tak wyglądało życie nad rzeką.
Czemu nie potrafi spojrzeć w oczy prawdzie, że dla niej i Johana nie ma przyszłości?
Pomimo tego, że ją zdradził, Emanuel nie jest złym człowiekiem. Gdyby nie naciski matki i
Signe, nigdy nie wyjechałby do Ringstad, nie potrafił się im jednak przeciwstawić. Potem
bardzo żałował, że tak postąpił, i odkąd wrócił do Kristianii, starał się na wszelkie sposoby,
żeby wszystko naprawić. Ilu mężów zaofiarowałoby się pilnować dzieci, gdy żona szła
pomagać innej rodzinie? A Emanuel wielokrotnie ostatnio zastępował ją przy maluchach. I
chociaż nie jest tym jedynym mężczyzną, którego kocha nad życie i z którym pragnęłaby
dzielić dni, miesiące i lata, to jednak nie da się zaprzeczyć, że to dobry człowiek. Przeżyli
wspólnie wiele miłych chwil, przy nim czuje się bezpiecznie, a chłopcy go lubią. Powinna
była mu okazać więcej przyjaźni i bardziej docenić to, że wrócił. Teraz być może jest już za
późno.
Na samą myśl o tym przeszły ją dreszcze.
Zawszę ogarniało ją dziwne uczucie, gdy wchodziła do Andersen - garden.
Nachodziła ją tęsknota przemieszana ze smutkiem. Przecież tu razem z Johanem przeżywali
radość pierwszego zakochania, tu ukrywali się na ciemnej klatce schodowej, by pobyć przez
chwilę we dwoje. Ale to także tu dygotała ze strachu, że ojciec znów wróci pijany, tu
zmęczona wchodziła na górę po długim i ciężkim dniu pracy, z lękiem w sercu, czy zastanie
mamę przy życiu. Z tym miejscem łączyło się tyle wspomnień! Dobre i wesołe przeplatały
się z przykrymi.
Usłyszawszy za drzwiami głosy, domyśliła się, że Torkild i Anna są w domu. Gdy
tylko zapukała do drzwi, rozległo się wesołe wołanie Anny: „Proszę!”
Siedzieli przy stole kuchennym przy zapalonej lampie naftowej. Na stole stały
filiżanki z kawą, a obok talerzyk z ciastkami. Torkild czytał na głos książkę, a Anna coś
dziergała. Tych dwoje potrafiło ze sobą spędzać mile czas.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]