Inkwizytor - Cammilleri Rino, ebook (nieprzeczytane)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rino Cammilleri
INKWIZYTOR
PrzeþoŇyþa: Irena Burchacka
Wydanie polskie: 1999
Wstħp
C
CC
I.
Wszystko zaczħþo siħ 21 paŅdziernika roku 1247.
Tego ranka niebo nad PizĢ nabrzmiaþo deszczem. Szarawe Ļwiatþo czyniþo niewyraŅnym i
zamglonym sþoneczne, barwne miasto, ktre jeszcze zachowaþo znakomitoĻę Republiki
Morskiej; znakomitoĻę po prawdzie podupadþĢ, zduszonĢ w tych ciħŇkich czasach przez
aroganckĢ Florencje i potħŇnĢ Genue. Jednak oznaki Ňywej mimo wszystko dumy
poþyskiwaþy jaskrawo na miejskich szyldach, rozjaĻniajĢcych mroczne domy Ï wieŇe, na
koıskich czaprakach, tarczach, zbrojach, na banderach galer spþywajĢcych Arno, hen, poza
mury miasta.
Z nagþa bþysnħþo sþoıce i miasto, o tej porze dnia, staþo siħ wielobarwnym mrowiskiem:
pstre stroje rzemieĻlnikw w cechowych barwach, jeszcze jaskrawiej przystrojeni szlachcice
ze swoimi giermkami, mnisi dominikaıscy w czarno-biaþych habitach, wieĻniacy obnoszĢcy
caþĢ gamħ zieleni i brĢzw. Powietrze wypeþniaþy kþujĢce w uszy melodyjne nawoþywania
heroldw, kupcw, niewiast z dzieęmi, kaznodziejw, Ňebrakw. I jeszcze dobiegajĢce
zewszĢd gþosy zachwalajĢcych swe wino oberŇystw; chþopcw z þaŅni publicznych,
obiecujĢcych czystĢ i nagrzanĢ wodħ; fryzjerek i balwierek dajĢcych do zrozumienia, Ňe mogĢ
polecię usþugi zgoþa inne niŇ te, ktre gþoĻno zachwalaþy; kantyleny sprzedawcw pĢczkw;
litanie kotlarzy kujĢcych miedŅ i gþoĻnym okrzykiem opatrujĢcych kaŇde uderzenie; kto
sprzedawaþ krzyczaþ, kto kupowaþ wrzeszczaþ, kto pytaþ o drogħ przyþĢczaþ siħ do tego chru.
SiedzĢcy w rogu podwrca na ziemi stary Ňebrak, uczestnik wyprawy krzyŇowej,
usiþowaþ przekrzyczeę gþosy podsuwajĢc przechodniom miseczkħ i wskazujĢc ŇaþoĻnie na
kikut nogi, owiniħty brudnymi szmatami.
áW imiħ BoŇe, okaŇcie litoĻę staremu pielgrzymowi! Ï woþaþ Ňaþosnym i þamliwym
gþosem. Ï OkaŇcie miþosierdzie, szlachetni Pizaıczycy temu, kto wszystko oddaþ dla ĺwiħtej
Wiary! Maþy datek, bogaci panowie, bym mgþ was polecię NajĻwiħtszej Pannie w moich
modlitwach!Ñ
Zþota moneta sucho stuknħþa o dno miseczki. ņebrak wytrzeszczyþ nagle oczy. Zþoto!
Unisþ wzrok. Naprzeciw niego staþ mħŇczyzna w szarym pþaszczu i kapturze odrzuconym na
ramiona.
ņebrak przymknĢþ oczy, by lepiej go obserwowaę: byþ wysoki i chudy, czarnooki i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]