Ingulstad Frid - Saga Wiatr nadziei 20 - Kocia mama, Wiatr Nadziei 1-39 KOMPLET!!!

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
FRID INGULSTAD
KOCIA MAMA
Saga Wiatr Nadziei
część 20
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Kristiania, grudzień 1907 roku
Elise zatrzymała się gwałtownie, patrząc na Pedera z przerażeniem. Zrobiło jej się
słabo, mroczki zatańczyły jej przed oczami i z trudem wydobyła z siebie:
- Co się stało?
- Emanuel leży na podłodze i wygląda, jakby nie żył. Jęknęła, po czym chwyciła brata
za rękę i pędem ruszyli w górę Maridalsveien.
- Upadł? - zapytała po drodze zdyszana.
- Nie wiem. Nakarmił Jensine, a potem pojechał na wózku do siebie - odparł Peder,
któremu też brakowało tchu. - Kristian był na górze z maluchami, a ja razem z Evertem
sprzątaliśmy w kuchni. Zobaczyliśmy go, jak leży bez ruchu, gdy skierowaliśmy się na
schody.
Poczuła, jak żelazna obręcz zaciska się jej na sercu. To kara! Emanuel wysłał ją do
Andersengärden, by przekazała Torkildowi wiadomość o małej Jorund, a jej chodziło jedynie
o to, by spotkać się z Johanem.
Najpierw Torkild wygłosił jej kazanie, a teraz jeszcze to ją spotyka! Wciąż
dźwięczały jej w uszach słowa Torkilda: „Krew się we mnie burzy, gdy widzę, że
nadużywasz zaufania Emanuela i go oszukujesz”.
Zawstydziła się pod wpływem oskarżeń Torkilda, który nie zamierzał przyjąć do
wiadomości, że „zginie, kto się sprzeniewierzy miłości”.
Zaraz jednak wstyd ustąpił rozgniewaniu. A dlaczego Torkild nie przemówił do
sumienia Emanuelowi, kiedy ten przeprowadził się do dworu Ringstad razem ze swoją
kochanką? Czy tylko kobiety obwinia się o popełnione grzechy? Mężczyźni mogą robić, co
im się żywnie podoba, nie przejmując się słowami z Modlitwy Pańskiej „I nie wódź nas na
pokuszenie”? Emanuel także podjął pewną decyzję, oświadczając się jej i ją poślubiając, nie
tylko ona złożyła przysięgę małżeńską przed Bogiem w obecności pastora.
- Myślisz, że on nie żyje, Elise? - zapytał Peder łamiącym się głosem.
- Nie wiem. Może tylko stracił przytomność. Już mu się to wcześniej zdarzało,
pamiętasz? Powinieneś włożyć kurtkę i czapkę - dodała zdyszana. - Kto w taki mróz chodzi
zbyt lekko ubrany, naraża swoje zdrowie.
- Nie miałem czasu. Pomyślałem tylko, że jeśli on umarł, musimy od razu coś zrobić.
Wołałem Kristiana, ale chyba nie słyszał, bo zagłuszał mnie płacz Jensine.
- Zaraz będziemy w domu - wysapała Elise, z trudem łapiąc oddech. - Wyślę Kristiana
na posterunek policji. To znaczy... do sąsiadów, żeby zadzwonili do szpitala.
- Myślisz, że on nie żyje, ale nie chcesz, żebym się rozpłakał.
- Nie martwmy się na zapas, Peder.
- Byłem na niego zły! - Głos mu się znów załamał. - Ale przecież wiem, że jest miły. -
Ostatnie słowa zagłuszył szloch.
- Ja też się na niego złościłam, Peder.
- Dlatego poszłaś się spotkać z Johanem? Drgnęła.
- Poszłam powiedzieć Torkildowi o Jorund, a nie po to, by spotkać się z Johanem.
- Nie widziałaś się z nim?
- Nie. Spotkałam Torkilda przed czynszówką i powiedziałam, że panna Johannessen
postanowiła zaopiekować się Jorund, o czym sama zawiadomi sierociniec.
Zwolniła kroku, nie mogąc złapać oddechu.
- A dlaczego nie porozmawiałaś z Johanem? Przecież on za parę dni wyjeżdża, sam o
tym mówił.
- Uznałam, że nie mogę zbyt długo przebywać poza domem. Jest późno. Powinieneś
już od dawna być w łóżku.
Peder otworzył furtkę i przepuścił siostrę przodem, mówiąc:
- Uważam, że powinnaś z nim porozmawiać. Bo jeśli Emanuel nie żyje, dobrze
byłoby zatroszczyć się o to, by mieć w domu innego mężczyznę.
- Cii, Peder, no coś ty! - Elise odwróciła się i rozejrzała niespokojnie w ciemnościach.
- Przecież nie wiadomo, czy Emanuel nie żyje. Poza tym Johan musi wracać do Paryża. Nie
wolno ci mówić takich rzeczy! - dodała surowo i pośpieszyła w stronę kuchennych drzwi.
Kristian z Evertem przybiegli do kuchni, gdy tylko ich usłyszeli.
- Wydaje mi się, że oddycha, ale nie jestem pewien - oświadczył Kristian wyraźnie
poruszony. Chwycił Elise za ramię i pociągnął za sobą. Evert i Peder podążyli za nimi.
Emanuel leżał obok wózka. Zapewne próbował sam położyć się do łóżka, ale stracił
równowagę i upadł. Był blady i nie dawał znaku życia. Elise ostrożnie przyłożyła dłoń do
tętnicy szyjnej. Dopiero po chwili wyczuła słaby puls.
- Żyje! - wyszeptała.
- Tak? - Peder uklęknął i przyłożył ucho do klatki piersiowej Emanuela. - Masz rację.
Wydawało mi się, że serce przestało mu bić, ale potem zaczęło od nowa.
Kristian stał nieruchomo.
- Mam biec po doktora? - zapytał.
- Tak, biegnij, Kristian! I powiedz, że to pilne. Kristian zniknął.
- Tylko włóż czapkę! - zawołał za nim Peder. - Bo ja sobie odmroziłem uszy.
- Cii - rozległ się przerażony głos Everta. - Nie hałasuj tak, bo znów mu się zatrzyma
serce.
Peder spojrzał na niego obrażony.
- Nie sądzę, by miał umrzeć od tego, że troszczę się o mojego brata. Elise mówiła, że
nie wolno narażać swojego zdrowia, wychodząc na mróz bez odpowiedniego ubrania. Elise
podniosła się, oznajmiając:
- Myślę, że nie będziemy go przenosić. Lepiej niech leży tak, jak go znaleźliście. Nie
wygląda na to, by się uderzył. Idźcie na górę, chłopcy, i kładźcie się spać. Musicie być
wyspani, bo jutro czeka was praca w sklepie przez cały dzień.
- Mamy iść spać? - Peder popatrzył na nią z niedowierzaniem. - Jak możesz w ogóle
myśleć, że zasnę, gdy Emanuel leży na ziemi nieprzytomny i nie wiadomo, czy w ogóle
jeszcze kiedyś się odezwie? - Oczy chłopca napełniły się łzami. - Nie pamiętasz, że dostałem
od niego diabolo? Zabrał nas też do Tivoli. A teraz, kiedy dał mi pracę u siebie w sklepie, nie
będę musiał czyścić wychodków.
Elise poczuła dławienie w gardle.
- Masz rację, Peder. Jeśli nie chcecie się jeszcze kłaść spać, to nie musicie. Idź do
kuchni i dorzuć do pieca drewna, a ja ugotuję ci polewkę. Przemarzłeś do szpiku kości.
Już chciała odejść, gdy zauważyła, że Emanuel poruszył się nieznacznie.
- Emanuelu! Słyszysz mnie? - Pośpiesznie pochyliła się nad nim.
Pomrugał, ale zaraz powieki opadły mu ciężko. Wydał z siebie zduszony, cichy jęk i
zauważyła, że usiłuje pokręcić głową.
- Emanuelu - próbowała ponownie nawiązać z nim kontakt. - Spadłeś z wózka i
straciłeś przytomność. Zaraz przyjdzie doktor.
Znów pomrugał, obrócił głowę i popatrzył na Elise nieprzytomnym wzrokiem.
Powtórzyła mu jeszcze raz to samo i odniosła wrażenie, że tym razem ją zrozumiał.
- Coś cię boli? Mam ci pomóc wstać?
Pokręcił głową powoli. Nie wiedziała, czy to znaczy, że nic go nie boli, czy też że nie
chce, by mu pomagała wstać. Zresztą może lepiej, żeby go nie przenosić, póki nie przyjdzie
doktor.
W drzwiach stanął Peder.
- Już się porządnie rozpaliło, Elise - oznajmił. - Sami ugotujemy z Evertem polewkę.
- Dobrze, Peder. Emanuel dochodzi do siebie, wolałabym go teraz nie zostawiać.
- Odzyskał przytomność? - Peder błyskawicznie podszedł bliżej. - Jak on wygląda?
Rozumie, co do niego mówisz?
- Tak sądzę. Ale zapewne trochę potrwa, zanim głowa znów zacznie mu pracować
normalnie.
Peder posłał jej zdziwione spojrzenie.
- Jak to, to głowa pracuje?
- Tak. Gdyby nie pracowała, nie mógłbyś ani czytać, ani pisać, ani ugotować polewki.
- To głowa Emanuela chyba się na chwilę zdrzemnęła, inaczej nie upadłby na
podłogę.
- Właśnie. Dlatego musimy go budzić powoli, żeby się nie przeraził, że mu się głowa
zdrzemnęła, jak to powiedziałeś.
- Myślę, że on jednak nie umrze. W tej sytuacji nic nie szkodzi, że Johan jedzie do
tego Paryża, prawda?
Elise posłała Emanuelowi przerażone spojrzenie. Oby tylko nie dotarło do niego, co
powiedział Peder, pomyślała.
Doktor przybył zadziwiająco szybko.
- Witam, pani Ringstad. Co za przykra sprawa. Nieszczęścia jedno po drugim spadają
na panią. Pewnie się pani znów przeraziła.
- Nie wiem, czy zasłabł na skutek choroby, czy też się nadwerężył, przemieszczając
się z wózka na łóżko o własnych siłach.
- Powinna pani być przy nim, ilekroć siada lub schodzi z wózka. Chłopcy nie mają
dość siły, by mu pomóc. - W głosie doktora usłyszała nutę krytyki.
Kristian żachnął się i spojrzał na Elise:
- Nic nie powiedział, że potrzebuje pomocy. Gdyby wspomniał o tym choć słowem,
natychmiast zszedłbym na dół.
Elise popatrzyła na brata ciepło.
- Wiem o tym, Kristianie. Sądzę, że Emanuel zasłabł wskutek choroby, a nie dlatego,
że upadł. Nie mogłeś temu zapobiec.
- A gdzie pani była, pani Ringstad? Czyżby wychodziła pani z domu w porze, gdy
dzieci kładą się spać?
Zmusiła się, by nie dać się ponieść nerwom.
- Tak, wyszłam, bo Emanuel mnie prosił, bym się udała do Torkilda Abrahamsena i
zawiadomiła go, iż pozwoliłam sekretarce majstra zabrać do domu małą sierotę.
Dziewczynka uciekła z sierocińca i obawialiśmy się, że szuka jej policja.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • queen1991.htw.pl